magia lasu, magia natury

Czym jest Magia

Aby zacząć dyskutować na temat magii rytualnej, należy najpierw przyjrzeć się samemu słowu „magia”. Cóż to jest? Od dawien dawna, od starożytności, była to nauka zastrzeżona dla wybranej grupy ludzi. Dla elity. Jest to wiedza, którą posiada i potrafi z niej korzystać niewielka grupa ludzi. Wiedza o prawach i zasadzie „przyczyna – skutek” oraz jej praktyczne wykorzystanie.

magia lasu, magia natury
To, co jest magią zmienia się na przełomie lat. W średniowieczu wykorzystanie elektryczności byłoby magią. To, co za magię uważa się teraz – za kilkadziesiąt lat, możliwe że magią być przestanie. W tym artykule, pragnę przedstawić to, co jest uważane za magię TERAZ.
Dzisiejsza magia opiera się na energii. Na jej świadomości i na umiejętności jej wykorzystania. Samo słowo energia może brzmieć enigmatycznie. Co więc jest energią. Wszystko. Klasyfikując: energią jest prąd w gniazdku. Energią jest myśl. Energią jest ruch. Oraz energią jest materia. W jaki sposób? Jeżeli można prąd, ruch przyrównać do energii, to jak materię nazwać energią? Przyjrzyjmy się nam, otoczeniu. Z czego składa się otaczający nas świat, my sami? Najpierw rozróżniamy to co widzimy gołym okiem. Przyglądając się dalej – widać atomy. A patrząc jeszcze dalej? Tak. To jest energia. Magią więc jest umiejętność wykorzystania energii w celu osiągnięcia wybranych celów. Ponieważ można to w takim razie przyrównać do każdego naszego działania – nasza praca, mówienie, codzienne czynności to działanie za pomocą energii, magią jest to, co jest nieosiągalne dla przeciętnego Kowalskiego. Konkretyzując – magią jest wpływ na otoczenia na poziomie podświadomym. Wiele z rzeczy określanych jako magiczne można spotkać w dzisiejszej psychologii. Praktyki sprzedażowe, tak popularne u akwizytorów, NLP (neurolingwistyczne programowanie), programowanie własnej podświadomości – jest tego naprawdę sporo. Jak widać – granica co jest magią a co nie – jest naprawdę cienka. Są jednak rzeczy, które są dla psychologów nowością.
Używając magii zmieniamy rzeczywistość. Kreujemy nasze otoczenie. Można to zrobić dwojako. Albo sami wpływamy bezpośrednio na otoczenie, albo na kogoś – coś, co wpływa. To jak każda czynność. Możemy zrobić ją sami, możemy kogoś o to poprosić. Niestety, czasami sami nie potrafimy i musimy się zdać na pomoc osób czy bytów. I niestety, tutaj się sprawdza czasami stwierdzenie: „chcesz żeby coś było dobrze zrobione – zrób to sam”. W momencie zlecenia jakiemuś duchowi na przykład ochrony danej osoby, nie mamy pełnej kontroli nad jego działaniami. Logiczne jest, że najlepiej jest wykonywać wszystko samemu. Zachodzi teraz pytanie – gdzie jest granica – co możemy zrobić sami, a co nie. W zależności od doświadczenia, umiejętności, możemy więcej. Owszem, mamy też lepszy kontakt z duchami, pojawia się lepsza możliwość kontaktu z nimi, co też zwiększa nasze możliwości. Uśredniając jednak i upraszczając, można powiedzieć, że jesteśmy ograniczeni do tego, co rejestrujemy świadomie za pomocą naszych zmysłów. Mam na myśli zarówno nasze zmysły podstawowe jak i ESP będące szóstym zmysłem, umiejętność bilokacji i inne. Wyjaśnijmy te pojęcia. Podstawowe zmysły znamy. Są to: dotyk, wzrok, słuch, smak, węch. Jest to oczywiste, z nimi rodzi się każdy z nas. ESP, jest to postrzeganie pozazmysłowe. Dla osób interesujących się tematyką wschodnią, jest to efekt otwarcia czakry 3 oka. Jest to umiejętność postrzegania czy też „czucia” – jako że jest to inny całkiem zmysł niż wzrok – postaci eterycznych. Ponieważ każdy z nas ma aurę, będącą niejako płaszczem, powłoką nas samych – jest to też wyczuwanie innych ludzi. Mieliście kiedyś sytuację, że będąc odwróceni plecami do drugiej osoby, wyczuliście ją, jej obecność? To jest właśnie to. Na pewnym poziomie można zamknąć oczy i stwierdzić po której stronie znajduje się dana osoba. Ponieważ wiele bytów nie istnieje materialnie a jedynie eterycznie – jest to również umiejętność wyczuwania ich samych .
Poziomem dalszym jest tzw. bilokacja czyli inaczej OoBE – Out of body experience. Doświadczenia poza ciałem. Posługując się ESP nie jesteśmy ograniczeni przestrzenią. Potrafimy wyczuć otoczenie coraz dalej i dalej. Są różne szkoły wyjaśniające to.

 

Według jednej z nich my sami, nasze ciało nie-fizyczne, opuszcza ciało i dzięki temu przemieszczając się, rozpoznaje otoczenie. Wg innej – tworzymy niejako swojego eterycznego sobowtóra, będąc z nim połączeni, widzimy i czujemy to co on . Niezależnie jednak , do której szkoły to przypiszemy – znaczenie ma efekt.
I tak – w zależności od posiadanych zmysłów, ich rozbudzenia – możemy więcej. Sprawą najprostszą, dostępną dla każdego jest dokonywania zmian w nas samych. Zmian z poziomu naszej podświadomości. Najprostszą techniką jest po prostu wiara. Nie mam jednak na myśli tej religijnej wiary w Boga, Jahwe czy Jehowę. Wiara w efekt działania. Zabrzmi to dziwnie, czy wręcz śmiesznie, ale wierząc w coś – przyciągamy to. Oczywiście są granice zdroworozsądkowe. Jeżeli uwierzę że jestem prezydentem ot tak prezydentem nie zostanę. To nie jest baśń z tysiąca i jednej nocy. Chcąc zmienić nas samych jest to pierwszy i niejako najłatwiejszy etap. Mówiąc sobie, pisząc i wieszając kartki w widocznym miejscu, podśpiewując – „jestem szczęśliwy” naprawdę staję się szczęśliwy. Bez specjalnego powodu. Tak samo oprócz „jestem szczęśliwy” mogę powiedzieć „szybko się uczę”, „dobrze pracuję”, „jestem zdrowy”. Jest tylko kilka prostych zasad z tym związanych. Wierzyć należy naprawdę mocno, bez zwątpienia. Jest to trudne, szczególnie na początku, ponieważ niejako łamiemy naszą własną psychikę, charakter. Ponadto, należy myśleć o tym w czasie teraźniejszym – tak jakby ten stan, już istniał. Ostatnią zasadą jest nieużywanie słowa „nie”. Nie używamy „nie jestem smutny” ale „jestem wesoły”. Dla naszego mózgu, a więc i podświadomości nie ma znaczenia słowo „nie”. Określenie „nie jestem smutny” tak samo brzmi dla niego jak „jestem smutny”. Słowo „nie” ma znaczenie jeżeli istnieje samo, jako zaprzeczenie pojedynczej myśli. Zadając samemu sobie pytanie: „czy jestem głupi?”, odpowiadam sobie „nie!” i wtedy słowo „nie” ma sens.

Ale tylko wtedy.
Sprawą długotrwałą ale i pokazującą magiczne działania dotyczące nas samych, jest wpływ naszej podświadomości na nas w sensie fizycznym. Ot taka prosta sprawa, a będąca powodem rozpaczy wielu osób – atrakcyjność. Dzisiaj wiele osób uważa się za nieatrakcyjnych. Widzą wzory pokazywane w mediach, gazetach. Nie dopuszczają do wiadomości, że to twory sztuczne. Postacie w gazetach są standardowo retuszowane w photoshopie czy innych edytorach graficznych. Postacie w filmach mają odpowiednio dobrany strój, oświetlenie, makijaż tak, że nie przypominają aktorów, którzy chodzą po ulicy na co dzień. A co jest ważniejsze? Czy wyglądać jak wykreowany przez media ideał czy być odbieranym jako osoba atrakcyjna? Chyba lepiej to drugie. Prostu zabieg – przekonanie że jest się atrakcyjnym, odbija się w nas samych. My jesteśmy tego pewni. Dzięki temu akceptujemy siebie. Dzięki temu lubimy siebie. I co najważniejsze – ludzie to czują. Nie znacie osób, które jakkolwiek od medialnych ideałów odbiegają, to są atrakcyjne? Na pewno. Jak to się dzieje? Jest to bardzo proste.

Jak możemy sklasyfikować atrakcyjność? Dawniej zrobiono eksperyment. Techniką komputerową, wycięto od tzw. ideałów, kobiet uznanych za najpiękniejsze, te części ciała, z których słynęły. Łącząc je, stworzono nową postać. Wierzcie mi, że był to maszkaron. Atrakcyjność wypływa z nas samych. Myśl nie jest ograniczona przestrzenią. Nasze myśli krążą wokół nas. Będąc przekonani o tym, że jesteśmy atrakcyjni – wysyłamy takie myśli do otoczenia. Ludzie to odbierają. Otoczenie niejako dostosowuje się do nas. Ludzie sami zaczynają w to wierzyć i być o tym przekonani. Gdzie tkwi haczyk? Naprawdę trzeba w to wierzyć. Nie na potrzeby zrobienia eksperymentu. Nie na jakiś czas. Wiara, pewność siebie i czas. Tylko to jest potrzebne. Jest to przykład wpływu na otoczenie, jednak dalej na poziomie podświadomym. Co jednak ze zmianami dotyczącymi sfery materialnej? Przykładowo – jestem drobny, w życiu nie ćwiczyłem i nie tylko aby być lepiej odbieranym, ale dla własnej satysfakcji, chciałbym mieć lepszą muskulaturę. Oczywiście, same ćwiczenia, siłownia itd. są najszybszym motorem do zmian. Można jednak też, dokonać tych zmian z poziomu naszego mózgu. Będąc przekonanym że nasze mięśnie stale się rozwijają, z każdym dniem pracują, zwiększają się – dzieje się to naprawdę. Jednak powtórzę – nic nie zastąpi ćwiczeń normalnych. Efekt najlepszy osiągnie się łącząc takie „programowanie” z faktycznym uprawianiem sportu. Jest to banalny przykład pomagający podnieść własne ego. Można jednak tych umiejętności użyć do wielu innych rzeczy. Do szybkiego wyzdrowienia chociażby. Znane są przypadki wyjścia z paraliżu czy zlikwidowania raka. Działa to dokładnie na tej samej zasadzie.

Sprawą znacznie trudniejszą, ponieważ wymagającą już umiejętności wsłuchania się w siebie samego, oraz wytrwałości, jest zmiana trwała naszego życia. Nie otoczenia, nie ludzi, nie „materii”. Myśleliście, co w sytuacji gdy uwierzymy w stwierdzenie „jestem bogaty”? Czy jest to możliwe? Tak, ale pod większymi warunkami niż te, podane wcześniej. Sami z siebie bogaci się nie staniemy. Nawet mając pewność wygranej w lotto, trzeba iść do kolektury i wypełnić kupon. Tak samo tutaj. Należy umieć się wsłuchać w siebie. Pomysł na zdobycie bogactwa przyjdzie. Potem trzeba w niego uwierzyć i go realizować. Sytuacja podobna, do rozbudowy muskulatury podanej wcześniej. Niejedna osoba i to nie tylko Amerykanin w amerykańskim śnie potrafiła wyjść z samego dna, długów do nie tylko normalnego życia ale i zamożności. Dotyczy to również Polaków, choć biorąc pod uwagę nasze pesymistyczne podejście do życia, analogicznie rzadziej.

Podobne artykuły:

Leave a Comment