Duchy starych cmentarzy – czyli wśród mrocznych bylin…

Ziołorośla na starych cmentarzach

Na opuszczonych cmentarzach tworzy się najczęściej ruń sięgająca po uda lub po kolana, którą oprócz wysokich traw tworzy bujna okrywa ziół. Szczególnie częste są tutaj: bniec – biały i czerwony, bodziszek żałobny, dziurawiec czteroboczny, czosnaczek pospolity, czyściec – leśny i błotny. Czasem pojawia się łan czosnku niedźwiedziego, tudzież widać pojedyncze bukiety goryczki trojeściowej lub wzniesione kwiatostany dziewanny pospolitej.

Nazwa BODZISZEK ŻAŁOBNY przywodzić może jednoznaczne skojarzenia, a jeszcze gdy spojrzymy na kolor kwiatów i zwrócimy uwagę, z jak zadziwiającą regularnością ten kwiat pojawia się na starych cmentarzach, trudno nie odnieść wrażenia, że w ręku bieszczadzkiej natury jest szczególnym atrybutem spontanicznej żałoby i wyrazem żalu po tych co odeszli.

W ludowym ziołolecznictwie DZIURAWIEC zajmował szczególne miejsce, jako tzw. fuga demonum, czyli ziele odstraszające wszelkie demony, przez co na cmentarzach gwarantował wieczny odpoczynek. Być może wynikało to z wyciszającego działania tej rośliny, zaliczanej do tzw. ziół księżycowych. W rejonie Wołkowi bukiet suchego dziurawca wkładano pod poduszkę na lepsze spanie – a jak wyżej już wspomniano, sen miał dość mocne związki skojarzeniowe ze śmiercią.

Powszechnie znanym środkiem odstraszającym złe moce, zwłaszcza te wampirycznego pochodzenia, był CZOSNEK – nie tylko ten zwyczajny, znany z ogrodów, ale również dzikie gatunki należące do tego rodzaju, do których w Bieszczadach należał głównie CZOSNEK NIEDŹWIEDZI . A wiadomo, że w Bieszczadach wiara w wampiry była głęboko zakorzeniona. U Bystronia o zwyczajach na dawnej Rusi czytamy: „Czosnku, jak i sil­niej pachnących ziół, bylicy i innych, używa się przeciw urokom i czarom”. Niewykluczone, że dlatego właśnie spotykamy gdzieniegdzie czosnek niedźwiedzi na cmentarzach…

W czasach zarazy, szczególnie gdy ludy całej Europy, również Karpat, były dziesiątkowane przez cholerę lub inną śmiertelną zarazę, Bojkowie używali nalewkę z „tendiawy”. W Bieszczadach była to GORYCZKA TROJEŚCIOWA, której przypisywano nie tylko działanie lecznicze, ale również magiczne, bo też o wywołanie wszelkiego moru zwykle siły nieczyste podejrzewano. Kto wie, czy nie sadzono wtedy również tych roślin jako talizman ochronny przed straszną śmiercią?…

Przedchrześcijańskie odniesienia zachowała DZIEWANNA, która pierwotnie była przez Słowian nazywana „divizną” – w pojęciu potocznym kojarzoną ze słowem dziewa, czyli niezaślubiona jeszcze dziewczyna. Natomiast właściwa, indoeuropejska etymologia tutejszego rdzenia „div” to bóg (u Słowian przybrał on postać demona). „Divo” znaczy też tyle co „pierwotny” lub „żyjący w naturze”, zaś „divy” to słowiańskie rusałki.

Dziewanna była stosowana jako amulet do odstraszania zła, ale także stała się już bardzo wcześnie wyrazem dziewictwa, szczególnie tego związanego z ubóstwem. Stare przysłowie „Gdzie rośnie dziewanna, tam bez posagu panna” być może kojarzone było z zaniedbanymi i jałowymi łąkami, gdzie dziewannę łatwo spotkać. Ale zaniedbanie mogło dotyczyć również spraw duchowych – gdy dziewanna wyrosła na grobie, wierzono, że dusza dopominała się modlitwy. Jan Kasprowicz pisał: A ci się wloką, / świetlistą mgieł sierpniowych odziani powłoką, / jak cienie, / do wielkiej się wloką mogiły… / Za nimi DZIEWANNY / z piaszczystych wydm

beszad.blog.pl/

Podobne artykuły:

Leave a Comment