Tfu, na psa urok!

Jedna z rodzinnych legend opowiada o tym, jak to na moją młodszą siostrę, gdy była jeszcze malutka, ktoś rzucił urok. Dziecko ciągle płakało i nic nie było w stanie go uspokoić. Za odczynianie uroku zabrała się prababka, a potrzebowała do tego brudnej bielizny ojca. Zamknęła za sobą drzwi pokoju, by nikt nie widział, co tam wyprawiała. Wszystko skończyło się szczęśliwie. Urok został zdjęty. Siostra przestała płakać, chowała się zdrowo i wyrosła na kobietę, która świetnie radzi sobie w życiu.

Pewna kuzynka z kolei słynęła z tego, że wszystkie plany, z których ktoś nieopatrznie się jej zwierzył, nie dochodziły do skutku. Jeśli zachwyciła się jakimś kwiatem, usychał. Zwierzę, na które padł jej wzrok, zaczynało chorować. Kuzynka była osobą chorobliwie zazdrosną. Sama borykała się z licznymi problemami i zdawało się jej, że wszyscy inni mają lepiej. Muszę przyznać, że nie lubiłam przebywać w jej towarzystwie. Może wpływ na to miały rodzinne plotki, a może jakieś nie do końca określone przeczucie, wrażenie?

A ostatnio ktoś wprawił mnie w osłupienie, skarżąc się, że nie może załatwić pewnej sprawy związanej ze spadkiem, bo … robi coś nie po myśli zmarłego. On chciał, żeby zrobić tak i tak, a ja robię po swojemu i dlatego wszystko stoi w miejscu- mówi z przekonaniem wykształcony poważny człowiek.

Żyjemy w XXI wieku, otaczają nas cuda techniki, niezliczone dowody na triumf ludzkiego umysłu, a jednak wciąż wiążemy czerwone wstążeczki i schodzimy z drogi czarnym kotom. I oczywiście nie dziękujemy, żeby nie zapeszyć.

źródło: http://wokulska.blog.pl/2015/01/24/tfu-na-psa-urok/

 

Podobne artykuły:

Leave a Comment